środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 1


Następnego dnia wstałam z łóżka dosyć wcześnie. Spojrzałam na zegarek. No tak była dopiero 7.00. Czasami naprawdę siebie nie ogarniam. Normalny człowiek w weekend śpi do 12.00 a ja ? Eh no cóż, chciałam zasnąć ale wiedziałam że już nie dam rady. Położyłam się i zaczęłam rozmyślać o wczorajszym dniu. Właściwie to byłam pod wrażeniem. Muszę przyznać, że od dłuższego czasu nie widziałam tak zwariowanych ludzi. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu.
Przebrałam się i obudziłam Alex, po czym poszłam zrobić śniadanie.Postanowiłam że zrobię naleśniki, jej ulubione. Przygotowałam składniki, wrzuciłam wszystko do miski, wymieszałam i zaczęłam smażyć.
- A to co? Urządzamy dwudniowe urodziny? -zapytała.
- A czy robienie naleśników dla mojej przyjaciółki musi byś świętem?
- Ze względu na to że robisz je strasznie rzadko to tak. To musi być święto- Uśmiechnęła się i usiadła przy stole. Przez chwilę panowała cisza.
- A właściwie to czemu wstałaś tak wcześnie?- spytała się mnie.
-Mogłabym spytać się ciebie o to samo.- powiedziałam i rzuciłam jej pytające spojrzenie.
-O nie ja pierwsza się ciebie zapytałam.
- No dobrze więc coś mnie obudziło i nie mogłam już zasnąć, więc postanowiłam że zrobię nam pyszne śniadanko- mówiąc to podałam jej talerz.
-Ahaa cóż niech ci będzie, ale coś mi się zdaję że to nie cała prawda co?
-Nie rozumiem o co ci chodzi? Nie ma w tym żadnego głębszego sensu.- stanowczo odpowiedziałam.Po tym zakończyliśmy temat i postanowiłyśmy ogarnąć mieszkanie.
Po małym ogarnięciu musiałyśmy posprzątać cały dom, bo niestety, mieszkamy same i musimy po sobie sprzątać. Włączyłyśmy muzykę na laptopie i sprzątając śpiewałyśmy. Ubaw po pachy. Przez te wygłupianie się, zajęło to nam trochę więcej czasu niż miało zająć .Po sprzątnięciu pojechałyśmy na koncert.
Wsiadłyśmy to Taxi. W środku dziewczyna bardzo się denerwowała, bo nie wiedziała co jest grane. Gdy wyszłyśmy z samochodu od razu zakryłam jej oczy swoimi rękami. Dziewczyna szła prosto . Przez te emocje zapominałam mówić jej gdzie i w którą stronę ma iść . Parę razy prawie leżałyśmy aż Alex przez przypadek skręciła nagle w stronę ściany , a akurat był schodek po czym obie się przewróciłyśmy. Rozejrzałam się dookoła ale na szczęście nikt tego nie widział. Gdy szłyśmy dalej cały czas tylko powtarzała:
-Emily tylko ostrożnie - i tak non- stop.
-Idź prosto, prosto... w lewo...w prawo- inaczej nie mogłam, bo upadając kolejny raz by się kapnęła ,że coś jest nie tak.
Nagle usłyszałyśmy krzyki. Miałyśmy iść na trzeci rząd , bo tam kupiłam bilety. Alex krzyknęła:
-To tak chcesz pozbyć się przyjaciółki? Będziesz płacić za mój pogrzeb zobaczysz.- śmiejąc się szła dalej.
-To tutaj-krzyknęłam odsłaniając ręce z jej twarzy.
Nie wiedziałam co mam robić tak zaczęła krzyczeć i pokazywać palcem na napis One Direction. Myślałam że to trochę taka wiocha, lecz po pewnym czasie kapnęłam się ,że tylko chyba ja jestem normalna z tego tłumu. Obracając się dostałam nawet ręką w brzuch. Chciałam już dla tej osoby przyłożyć, ale powstrzymałam się w końcu nie chciałam niszczyć urodzin Alex.
Stojąc tak blisko sceny widziałyśmy i słyszeliśmy wszystko, ich NIBY ciche rozmowy pomiędzy sobą, ich pot itp. Koncert skończył się cztery godziny później.
Chciałam iść z Alex po autografy ale musiałam do ubikacji . Więc poszłyśmy. Wracając zobaczyłyśmy że ich już nie było. Po prostu było już za późno. Byłam tak wnerwiona na siebie w szczególności na mój pęcherz. To przecież było kilka minut. Najgorsze było to , że taka fanka jak Alex nie miała ich autografu. Wracając do domu widziałam jej smutek na twarzy i coraz bardziej wnerwiałam się za to, że się nie udało, a to był głownie mój cel. Złapałam ją za rękę i powiedziałam:
-Zobaczysz będziesz miała ich autografy i to całej piątki. Obiecuję- A gdy coś obiecuję to dotrzymuję obietnicy- pomyślałam. Wiedziałam że zawaliłam, więc muszę to jakoś odkręcić. 


                                                           Następnego dnia 


      Poranek był taki sam jak wcześniejszy. Z nudów poszłyśmy na zakupy. Godziny mijały bardzo wolno i dobrze bo mogłyśmy się wygłupiać , miałyśmy przecież cały dzień. Odpoczywając na ławce dla Alex przypominało się, że nie długo jej kolega ma urodziny więc poszłyśmy do sklepu z odzieżą męską.

Wchodząc zaważyłam ,że to duży sklep, dosłownie piętrowy, a Alex ma nawyk oglądania wszystkich ciuchów nie zwracając uwagi na nic . Cały czas jęczałam, bo wiedziałam, że będziemy oglądać to wieczność. Nagle zabrzęczał mi telefon:
-Cześć córeczko!- krzyknęła mama
-Hej mamo.-odpowiedziałam
-Proszę kup dla taty krawat bo ja nie mam czasu przez tą prace.- poprosiła
-No dobra .Ale jaki kolor?
- Taki fioletowy, no wiesz… taki odcień jak mam tą sukienkę co byłam na urodzinach Karoliny.
-Ta bez ramiączek?
-Tak to ta. Wiesz muszę kończyć bo zaraz szef mnie zobaczy.
-Pa
-Pa córeczko.
Gdy skończyłam rozmowę poszłam do działu z krawatami , a Alex była na samym początku sklepu daleko, daleko ode mnie. Było tam bardzo dużo krawatów , wszystkie kolory jakie są możliwe. Zobaczyłam ten właściwy odcień fioletu z tłumu kilku innych odcieni tego koloru. Nagle zobaczyłam rękę zbliżającą się w jego stronę. Szybko pobiegłam do mojego upragnionego krawata i kucając zdjęłam go z wieszaka jako pierwsza. Nagle ta osoba zabrała mi go z ręki....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz